Szukaj na tym blogu

sobota, 29 września 2012

Weź to w samotności zostaw

w głowie mam burdel w którym tańczysz-kilka magicznych chwil
mam szanse na sukces mam się nie martwić-sama mówiłaś mi
bardzo walczę z tym,to zabija mnie od środka- już od dawna
myślę co ci powiem gdy Cię spotkam,wady liczę na jednej ręki palcach
żaden ze mnie znawca to jak totolotek-przegranych jest najwięcej
przegrywasz przez głupotę,tylko jeden na milion wygrywa szczęście
jestem kim jestem do wielu rzeczy w życiu potrzeba po prostu czasu
to dzięki porażkom i spojrzeniom tych typów nauczyłam się dystansu
czystą prawdę masz tu,życie nie raz wrzuciło mnie na głęboki rewir
pisałam i wciąż piszę bo przecież grunt to nigdy nie tracić nadziei
staramy się i będziemy-odbiec od powszechnych zasad ogółu
poduszki zawsze będą mokre,nigdy nie wyzbędziesz się uczuć
głową nie przebijesz muru,chociaż w niemożliwe lubię wierzyć
myślałam,że wiesz,że kocham ponad życie Ciebie i ten zeszyt
los plany zniweczył,kończę swoją szesnastkę-już nie pojawisz się rano
znikłaś -tak zachowuje się cień gdy w pokoju gaśnie światło...


(zwolnij)....dopal bez pośpiechu go do końca
(groźni)..giną w oparach tego jointa
(hobby)...w które jak dym w płuca wsiąkam
(wątpliwości)...weź to w samotności zostaw 



Próbuję to uporządkować przez co łapie doła-brakuje mi Ciebie
od myślenia boli głowa,chyba skonam przez to twoje milczenie
wciąż wierze,że się ułoży ,lecz dzięki temu nauczyłam się doceniać
nie będę Cie prosić,być wróciła,bo to ja zachowuję się jak trzeba
Nie słuchasz mnie teraz,a szkoda-mogłabyś się dużo nauczyć
ciekawe czy też masz doła? a może to rozstanie Ci służy?
nie obchodzą mnie plotki i słuchy,nie ufaj nawet swoim ziomom
łapie paranoje,wole w chmurach fruwać niż kłócić się z tobą
nazwij to patologią-jebie mnie ogół i tak wszyscy skończą w kostnicach
zapatrzeni w sobie pieprzeni egoiści,których nie sposób zliczyć dzisiaj
nie pomaga modlitwa,to zjada mnie w środku,gdy myśle o niej
może w pożarze na strychu w samotności jointa ogniu spłonę?
jak na ironię ta miłość mnie zabiję więc jak samobójca umrę
mówią zostaw co było,a najczęściej zostawiają najlepsi kumple
razem chlaliśmy wódkę, sztuczna miłość-była tylko chorobą
dlatego w samotności wolę się ućpać niż pomylić pociąg



(zwolnij)....dopal bez pośpiechu go do końca
(groźni)..giną w oparach tego jointa
(hobby)...w które jak dym w płuca wsiąkam
(wątpliwości)...weź to w samotności zostaw 













piątek, 28 września 2012

Im scared/Amiś/wciąż Cie kocham

Cóż. Mam drugiego psa-amiś. Mieszanka Chihuahua'y i pinczera miniaturki. Malutka..ważąca nieco ponad pół kilo suczka. Wzięliśmy ją ze Schorniska. Zawsze chciałam mieć 2 psy. Kilka razy miałam kupić właściwie mieliśmy kupić pinczera-na wzór mojego poprzedniego psa-Gucia. Jakoże babci wciąż go brakowało.Wkuriwałam się gdy babka podniecała się psami..a gdy przychodzilo do brania zawsze ,że nie ona nie chce. Pojawiał się inny strasznie się nim jarała i sytuacja się powstarzała. Powiedziała,że mam oddać fokę.(waaaah?) NEVER!. Focz to mój świrus. Nie oddam jej. Jedzie ze mną na studia i do końca ze mną będzie. Tak i amiś,która ma ponoć 10 lat. Jest strasznie ruchliwa. Fakt ma dużo kamienia nazębnego(na podstawie uzębienia się sprawdza wiek) i to może ich zmyliło w szacowaniu wieku? Fakt troszkę,siwych włosów na głowie. Troche wyłysiała na ogonie i uszach..ale to z problemów dermatologicznych. Ze swoich obserwacji dam jej najwyżej 6 lat. Mam ją od zeszłej środy. Dziś piątek i dzień adopcji. Była w domu tymczasowym,bo totalnie sobie nie radziła w schronisku,pomimo,że była ze szczeniętami w boksie. Wyczaili ją z Tozu i wzięli na dom tymczasowy. A ,że moja babcia pracuje na Zawadzkiego w hotelu pielęgniarek i tam też w domu tymczasowym na ktorymś piętrze się znajdowała to zakochana w niej zapytała czy nie do oddania. Ku jej zdziwieniu no i naszym pies był do oddania.No i cóż...siedzę fchuj zamulona na Niemieckim...2 niemce pod rząd(czujecie to?) nienawidze szwabskiego...pomimo,że kobieta jest fajna to po prostu nienawidzę. No i siedzę i dzwoni mama..nie odbieram bo lekcja. I potem pisze esa na przerwie o Co kaman?. A ona,że będziemy miały psa. Na co ja wtf. Przedemną do 15:25 jeszcze GEOGRAFIA..z kobietą od podstaw przedsiębiorczości..POOOOJEBANA MAAAANA. 4 real. Dostałałam u niej uwagę. Aż opowiem. Właśnie tamtej środy. Siedzę sobie. I mamy taka pseudo gwiazdeczkę -konfidentkę-"Madzie" co sprzedała nas na religii(mnie i matiego) ,że łykamy tabsy...no kurwa..po pierwsze JA nic jej nie mówiłam a po drugie to wyłącznie moja sprawa. Ale chuj sprawa ucichła. Ja już znajdę na nią haka..dojebie ją jak szmatę(No mercy) Only pain. Będzie wyła...oj..będzie wyła.. za błędy się płaci. No i po serii spin z Woky z serii. Leci sobie prezentacja i gadamy  o tym,że apollo na kogoś donosił na co ona:
-Jaki Konfident. No i ja na głos:
-Taki jak ty. No i ona coś tam..ale ja sie tylko śmiałam planując zemstę i satysfakcję z tego. ; D. No i siedzimy sobie na tej gegrze. I jest zamieszanie. Babka ma zjebany ryj...związane tłuste włosy i wgl jest taaaka nie teges. I siedzimy z Matim w pierwszej ławce.Magda coś się sapie w stylu. Mati mówi ,ale źle się czuje na co ona:
-To więcej tabletek trzeba było zjeść . Babka wgapiona w monitor ,ogarnia elektroniczny dziennik,mówie pewnie się wyłaczyła i ma zwieche.Na co ja się wkurwiam i rzucam:
- Po pierwsze stul pysk,po drugie jak gówno wiesz to się nie odzywaj...3 sekundy potem dorzucam pełne pogardy: Szmato.. hahaha i tu się zaczyna. Babka robi ryj normalnie zdekszonego szczura..bełna bulwersu coś tam pierdoli:
-dziecko co ty sobie wyobrażasz!(magda chyba nie słyszała) Mati w tym momencie z jej mordy brecht,a ze siue chciaał powstrzymać podczas gdy ona pyta mnie o nazwisko co by wpisac mi minusowe dwadzieścia on wybucha nie zasłoniając ust(oh..myślał,że mu się uda) wyrzucając na nią chyba z 20 ml swoich płynów ustrojowych.Babka sie krzywi i mówie,że jak my sie zachowujemy. JaAAA widząc jak ta cała soczysta ślina ląduje na jej twarzy,tworząc zdegustowany grymas nie mogę po prostu i tez wybucham śmiechem,próbując się pohamować. Prosi i jego o nazwisko mówiąc,że gada. A mati,że za co za co niech mu powie. Wie,ze to za śline,ale mu tego nie powie. I brechtamy dalej..nie mogę złapać powietrze. zasłaniam się i usta i nie moge po prostu jak po 3 fifkach zielska..on tez mówiąc między łapaniem oddechu-Marta starczy..ale to tylko poglębia i przedłuża nasz śmiech. Babka mówi z czego się śmiejemy,ze chyba z własnej głupoty. Ja mówie,że tak ma Pani rację,ale ja nie moge z brechtu. No i po 7 minutach brechtu go przesadza. Dopierdalając swoje miny no i brechtamy całą lekcje spoglądając na siebie co rusz i nie mogąć. Straszy nas Dyrektorem. Ale mi to wisi szczerze.Bo będzie gadka i nic więcej. No i mama pisze mi esa. Ze na 16 mam przyjsc do niej do pracy a potem pojedziemy do babci po psa. Tak tez czynię. Po 19 jesteśmy u babci . Jedziemy na 10 piętro i odbieramy Ami. Foka była zazdrosna. Ale już jest fajnie. Bawią sie razem na świeżym powietrzu i nawet śpimy w trójkę. Ami grzecznie spi,to foka się rozpycha jak to ona. Na adopcje musieliśmy czekac do dziś. Bo powinna być na 2 tygodniowej kwarantannie. Gdyby ktoś zechciał się po nią zgłosić. Ale kobieta u której siedziała powiedziała,że myśla,że została wyrzucona z Auta,bo nie dość,że jest chuda to jeszcze miała zwichnięte oba uda.(po urazch miednicy najczęściej się tak dzieję) No i git. Nie poszlam dzis do szkoly. Bo jak odstawilam deksa...to dostalam ostrej anginy...nie moge przelykac..bo to w chuj boli. Dwie etopiryny,acc max,grypiex i Acatar..i jakoś żyję.Zaczipowali ją i oficialnie jest moim drugim psem. Za to w poniedziałek idę z nią znów do lecznicy na sterylizację. I nawet będę mogła być przy zabiegu,bo pytałam czy jako przyszły weterynarz moge sobie poolokać. Na co Weterynarka wyrażnie zadziwiona mówi:-jeśli chcesz to nie widzę problemu..może mi nawet pomożesz. Uśmiechnełam się i umówiłysmy się na 9.Myslę,że zabieg potrwa góra półtorej godziny..po czym będę w domu. Bo przeważnie otwiera sie brzuch,wycina jajniki,oczyszcza,zszywa no oczyszcza,smaruje mascia przeciwinfekcyjną bądz sprayem,zaklada opatrunek no i czeka 20 minut az pies powoli się wybudzi potem kołnierzyk i do domu. Licząć łącznie jakieś 60 min. Ale to mały pies więc potrzeba większej precyzji. Another subject. Po braniu deksa moje sny są kolorowe,realne i wgl takie spójne.nawiązują do wydarzeń które się wydarzyły albo wydarzą. No i ostatnio kiedy śniła mi się biologiczka dzień później zadzwoniła..(wierdo) No ale może to zwykły przypadek. Więc tak. Jesteśmy w szkole z Matim. Czekamy na Panią Stygar,która lada moment ma z nami zastępstwo(dzień wcześniej siedząć na gegrze myślałam jaka to szkoda,że Pani Ewa nas nie uczy PP) No i lookamy w stronę pokoju nauczycielskiego wyczekując jej,aż tu do nas podchodzi Biolożka i mówi- Chodzcie kochani pomożecie mi w sali. Usmiecham się,bo ominie nas lekcja. Mati się też uśmiecha,ale wykorzystując nasze znajomości mówi:
- Pani Olu a nie możemy sobie posiedzieć w sali?Szturcham go mówiąc Maaaaati...mając na mysli nie przesadzaj. Ale on wzrusza ramionami. Biolożka się uśmiecha i mówi Okay. Bierze klucz z portierni i idziemy do piątki(sali tez na parterze,przy której właściwie staliśmy) w między czasie obserwujemy jak rusza biodrami idąć po ten klucz Mati do mnie:
-Ty ona nas kocha
-wiem
-a jak ładnie dziś wygląda nie?
-nawet. I wraca. otwiera. Wchodzimy. Tuz przy drzwiach stoi biurko...takie jasne stare biurko z masą papierów chaotycznie sobie leżących. Po lewej stronie stoją dwa fotele. Starodawne.Takie Prl-owskie,bordowe z ciemnymi drewnianymi oparciami,zajmuje ten przy oknie. Okno z kratami,opieram się,co najlepsze fotel jest rozkładany. Takie mini łóżko. Matiego jest nieco większy. Na komodzie.ciemnej wręcz czarnej stoi telewizor. Żadna plazma. Kineskopowy,średniej wielkości,srebrny. Leci w nim jakiś romans. Takie tam pierdolenie,dla mnie to jakiś serial. Liżą się tam gdzieś u kogoś. Biolażka wypelnia jakieś papiery. A serial przeradza się w porno. Do Matiego dzwoni telefon. To jakiś jego lovelas. Umawia się z nim na wieczór. Biolożka na mnie patrzy i mówi czy kiedyś tu bylismy na co ja,że tak. Że spałam tu po imprezie w wczoraj. Uśmiecha się cały czas,aż Mati się rozłącza na co ja komentuje wybraniając go:
-dziewczyna?-usmiechąjac się do niego puszczam oczko ,a on:
-no najgorętsza suka w mieście. Na co Biolożka:
-wygolona chociaż?Ja się śmieje,kiminiąc cholera jaka ona jest spoko. A mati rozwiera usta ze zdziwiania do mnie i też zaczyna się śmiać. Nagle biolożka siada między mną a nim. U niego na fotelu. W tym,że nasze fotele się stykają. Staram się nie patrzeć na tv..bo to dziwne oglądać porno z nauczycielką(jak wtedy na olimpiadzie hahahah) Mati zaczyna sobie walić(haha) na co ona i ja -mateusz...a on,ze sory sory. Pod oknem stoi Marek nyrko(jest troche spasiony z naszej klasy z ) stoi z miską skór...takich wieprzowych i boczkiem. Rzygać nam się chce. Mati mówie WYPIERDALAJ ŚPAŚLAKU. Dostaje Uwagę od Biologiczki i wychodzi rzując te skóry.ahah Mati za swój teskt chciał się przelizać z bio ,ale mu nie pozwoliła,ani nie skrzyczała. Proponuje,żeby się zamienił ze mną miejscem. Przesiadamy się bez słowa.Siedzę koło niej. Ona przytula się do mnie siadają i pierdoląć coś o swoim męzu mówi:
-a mój Jacek to taki inteligentny jest. Ma Iq jak naukowiec. I ma za dużo testosteronu dlatego jest taki łysy(przytakuje tylko= Ona siedyi na mnie przytulajc mnie w pasie..ja nie wiem co mam robić. Dziwnie się czuje...aaaaale..pozwalam jej na to a ona dodaje:
-tak zawsze na nim śpie,bo tak nam najwygodniej. Unosze brwi,udając,że jest okay uśmiecham sie a Mati nawija coś o seksie. w końcu wychodzimy. Idziemy sobie dalej. Klei się coraz bardziej. aż łapie mnie za rękę.Mówie:
eeej ej Pani Olu..a jak nas ktoś zobaczy? Ona wzrusza ramionami... No i idziemy...i tu trochę osób z klasy Pani Michalak. Między innymi Malinowski. Ona się do mnie przytula.W którymś momencie nawet próbuje mnie pocałować. Ale ja się nie daje. odsuwając się troche. Mati próbuje ale mu się nie udaje(ha). No i przyuwalyzli nas. Mówie do niej,że to załatwie. Bio jest trochę wstawiona i ja tez. On z jakimiś 3 osobami. On,Jakiś długowłosy rudy koleś,many całkiem łysy..i jakiś pierwszo klasista. Mówi,że wszystko powie. Na co ja ją puszczam rzucając zaraz wracam. a ona,ze nie ,że chce iść ze mną..i nie chce się odkleiić..z tego co rozumiem mamy chyba romans..w tym momencie nawet mi się to podoba. Stwierdzam,że jest nawet ładna(jak ostatnio z matim haha) Biorę Malinowskiego na bok i mówie,że czego chce. Na co on w brecht. przybijamy sobie sztame i mówi,a koło niego pojawia się dwóch pozostałych ,ze nic by nie powiedzial bo:
- To by świadczyłóo o tobie. Byłabyś na mocnej pozycji w szkole. Usmiecham się i jaramy razem blunta. Co nie podoba się mojej"lovelasce" i podchodzi zdegustowana znów łapiąc mnie za rękę:
-skoro oni tu mogą być przy rozmowie to ja też. Mati zaczyna się sadzić. ja Gdam z arturem i jest lajt a oni zaczynają się lać. próbujemy ich z arturem uspokoić,ale Biologiczka zostaje ugryziona w rękę(jak ja przez te nimfomanke w grudniu przed Hiv)Zostały jej zęby tego rudego. Wkurwiłam sie i wyrwałam mu wszystkie włosy i jeszcze skopałam.Przestraszona jej stanem. Dzwoni do męża i ten nam ją "zabiera"do szpitala. A ja czuję się taka "samotna(hahahahahhahahahahahah[...]) i zaczyna mi jej brakowac i wgl mówie Matiemu,ze właśnie straciłam sens istnienia(dobrze co?) No ale idziemy dalej. umawiam się z mamą na zakupy. jestem przybita. Idę parkiem z ami..dołem jakby się wracało z rózanki idę sobie jakbym miała dojść od dołu na amfiteatr a tu niespodzianka...nie mogę wejść...drabina..jest tak wysoko..Pomaga mi wejsc dwóch całkiem całkiem i fchuj napakowanych kolesi.Dochodzę do domu..a tam moja ciotka(która jest abstynentką) leży zajebana w trupa i krzyczy-MORE VOODKA!śmiejąc się. na co moja mama siedzi na 3 skrzynkach po piwie i :
-Kamila kurwa mać...zapodaj mi browara a nie . Wujek krzysiek(mąż ciotki) wpierdala 15 rurkę z bita śmietaną którą macza w golonce w galarecie....ugh..na co wojtek ma focha bo wujek wszystkie wyjadl i kopie mojego psa,Startuje do mnie z nozem. a ja go bije. Uciekam do mamy mówiąć ze chce mnie zabic a ona : -I co z tego?
Kradnę mojej siotrze różową hulajnogę.chowam się z ami za zakrętem patrząc czy mnie goni. Na to przychodzi Pani Ewa z odwetem i zastrzela go z łuku(zaproponowałam kiedyś strzelanie z łuku razem) Dziękuje przytulając ją i ide na przystanek. Idę z jakiejś górki...jest stromo. Mama i ciotka już wytrzezwialy. mam psa wciąż. spadam z tej góry prawie a tam na jezdnie jakies 200m w dół krzyczać:-MAMO MAMO POMOCY!  łapie się koca..z którego ta górka zdaję się być zrobiona. Ale moja mama nie chce mi pomóc i przebiegam na drugą strone bo jedzie 75..do reala. I dziwne bo to nie autobus...tylko pierwsze dwa to kolejna czarna i czerwona ciężarówka. I 3-nasz to pociąg..no i zajmujemy miejsca. wchodze..a tu gośka sobieszczak z mojej aktualnej klasy..I ten rudy i łysy. witam się z nimi i zajmuje miejsce. Oni coś tam wpierdalają. Wysiadam bo mówie,że sie umówiłam. Zostawiam psa ciotce i matce i wysiadam. Na przystanku czeka na mnie....Pani Ola...i od samego podejścia do niej rzuca się na mnie zawieszając nogami o plecy(przez co przylegam do czerwonego przystanku atobusowego) Całuje mnie w szyje i usta. Mówiąć jak to szaleje na moim punkcie i,że przez tyle lat gimnazjum się we mnie podkochiwała. Na co ja czemu mi nie powiedziała...na co ona,ze się bała bo ja bylam w gim..ale za to teraz MOŻEMY BYĆ RAZEM BO JESTEM W LICEUM. Im scared. Rozbiera mnie i prawie zaczynamy się pieprzyć na tm przystnku..ale tą chorą akcje przerywa moja mama...budzi mnie razem z niesamowitym bólem migdałków:
-Marta wstawaj. Idz łykaj tabletki przeciwbólowe i i jedziemy podpisać umowę...Damn..


No i Temat wroniki(mojej nowej kumpeli):


Wciąż Cie Kocham(przestań mnie nienawidzieć)





Mam nadzieję,że Cie odzyskam ,przestań mnie nienawidzić
wszystko poszło w pizdu?było błędem?,byciem na niby?
pierdole stereotypy,oni nie wiedzą-myśli się kłębią
mówią powinnaś dać se spokój,ale ty nie jesteś jak większość
skarbie wiedz to,Myśl o tobie-i zrobisz z nią co zechcesz
moje serce do Ciebie płonie,z tęsknoty chyba zdechne
może i gadam brednie,unikasz komunikacji proste tak,nie
mówią,że staram sie nadaremnie,lecz widze jak patrzysz na mnie
więc skarbie,pokaże ci jak Cie kocham pozwól mi po prostu
wszystko czego pragniesz,nie skrzywdze Cię w żadnym stopniu
ochłoń,emocje ostudz,nie martw się potem Ja Cię ogrzeje
weżmy lodowaty prysznic,potem nasmaruje cie kremem
twoje ciało moim marzeniem,potrzebuje twoje ciepła
było nam dobrze,nie sądzisz?więc skończ,przestań
moje serca pęka,płace podwójnie jeśli miłość ma cene
nigdy nie chciałam cię zranić,chciałabym wrócić do Ciebie

Wciąż Cię Kocham
przestań mnie nienawidzić kotku
wciąż Cie kocham
nigdy nie chciałam tego popsuć
 wciąż cie Kocham
Nie chciałam ranić w żadnym stopniu
Wciąż Cie kocham
pokaże ci tylko mi pozwól x2



Wybacz mi raz,wybacz mi dwa,wybacz mi trzeci raz
,że byłam głupia,że zmarnowałam tyle od ciebie szans
dotknęłam dna ,kiedy powiedziałaś,że mam iść stąd
nie wiedziałam,że mogę Cię stracić,że możesz zniknąć
z mego życia tak szybko,Jak mogłam dać ci odejść?
myślałam,że wiem wszystko tak mało wiedziałam o tobie
pluję sobie w brodę choć wiem,że nie jestem idealna
wciąż popełniam błędy,lecz,że robię to celowo to nieprawda
spróbuje tego nie spaprać,z miłości poprzez nienawiść w tęsknotę
zasługujesz na najlepsze i więcej,więc pozwól mi.... prosze
nie umiem zapomnieć o tobie-to zżera mnie od środka
zabija mnie żywą, z tobą ta rzeczywistość była prostsza
teraz osuwam się w otchłań słuchaj-próbuje zapomnieć
dragi i alkohol?....może one sprawią,że będzie dobrze
w głowie mam nieporządek,ty mylnie fakty interpretujesz
piłam całe lato mając nadzieję,że jeszcze Cie kiedyś przytule

Wciąż Cię Kocham
przestań mnie nienawidzić kotku
wciąż Cie kocham
nigdy nie chciałam tego popsuć
 wciąż cie Kocham
Nie chciałam ranić w żadnym stopniu
Wciąż Cie kocham
pokaże ci tylko mi pozwól x2











piątek, 21 września 2012

z Każdym kolejnym krokiem/Poetycko pt 7(?)

Oklepane...ale jak dojdzie druga zwrotka myślę,że będzie naaaajs
















Znowu wstajemy rano, choć słońce zaszło przed chwilą,
nic nie jest tak samo, jak pod gwieździstą nocy kurtyną,
gdy już nie daje etanol, szans by zwietrzyć gdzieś miłość,
z każdym krokiem kłamią coraz bardziej uczucia, myląc.


Przeklęty niech będzie jak Villon dzień kradnący wczoraj,
każdy krok wiosny życia z zimą nas próbuje zderzyć,
serca jakoś coraz wolniej biją, tyle szarych komórek kona,
jednokierunkowa na Syjon, z echem żałosnych pacierzy,
ludzie to zastęp żołnierzy, a życie to ten ostatni marsz,
radosne salwy i pogrzeby, świat jakimś placem defilad,
który z każdym krokiem przebyć trudno równolegle w snach,
z rzeczywistością, gdy ona mierzy w całkiem inny finał.
Rzadziej ze śmiechu zgina, z każdym kolejnym krokiem,
gdy łączy się hemoglobina nieodwracalnie z czasem,
i doświadczeniem zbija temperaturę marzeń jak młotek,
tocząc niezmiennie w żyłach ten sam dzień całkiem inaczej,
z każdym krokiem kolejno tracę nadzieję i uśmiech,
niepotrzebny mi jest altacet, bo tego nie nazwę bólem,
czasami zapomnę, jak facet, gdy ona zdejmuje bluzkę,
ale to wraca jak upał latem, i znów bezsilność czuję.



Znowu wstajemy rano, choć nadszedł zmrok przed chwilą,
nic nie jest tak samo, jak we wczorajszym świetle się tliło,
i niepotrzebny nam etanol, by odnaleźć wewnątrz miłość,
kolejne kroki napawają wiarą, i jakąś nieznaną nam siłą.


sobota, 15 września 2012

Zimno



Nie wiem co napisać,chociaż wiem co ważne w życiu
i dodaje te wersy na początek nadając tym samym tytuł
czarne myśli wyrzuć,kim jestem?pogubiłam się całkiem
nigdy nie liczyłam,który raz zostałam z niczym,-wierząc w bajkę
że mówisz prawdę ,zamarznięte usta drgają-próbują przemówić
Mięśnie zziębłe zastygają,tym samym ograniczając me ruchy
mówisz co musisz,słowa-są wyciskane przez wszechobecne zimno
siedzisz sama na przeciw,chciałabym dotknąć twych ust szybko
nie ważne wszystko za nimi kryje się ciepło-które mym marzeniem
Wizja tego że zamknięte mocno napawa mnie wstrętem
widzę to jak we mglę przed nami silny przeciąg- z nóg powala
Naciskam na klamkę dłonią, palców nie czuje już od dawna,
ty siedzisz dalej załamana,skarbie zobacz co zrobiłaś
z ust leci para-gdy mówie szeptem,rozpływa się ten miraż
nie mineła nawet chwila moje serce -skute lodem
potrzebuje twojego ciepła,proszę wysuń do mnie dłonie...



i choć piję wódkę z lodem,to szczerze pragnę twego ciepła
czego pragniesz powiedz razem pójdziemy do piekła
w chłodzie się topie przez co zwalnia moje bicie serca
więc chodz tu,proszę bo ja nie mogę dłużej czekać



























spowiedz narkomana

dla mnie dziś udręką jest dzień bez używki,
czas zabić, zniszczyć, wziąć zimny prysznic...

To setki chwil strawione na rozkminę porażek 
I myśli o tym jak kontakt z otoczeniem  tracę

Nie mam nic poza nadzieją, że kiedyś się obudzę 
Wokół ludzi, dla których byłam gotowa umrzeć

Ale ich już nie ma i jedyny ślad to ogień znicza
Który zgaśnie tak niespodziewanie jak światło ich życia

Dzisiaj usycham z tęsknoty, jak wygnaniec za ojczyzną
Jestem sama, ostatnie złudzenie, jak bańka prysło
On też odszedł wiesz, od wtedy boję się cmentarza
Są tam tylko chryzantemy zwiędłe jak moja wiara

Staram się nie pamiętać, chyba to za bardzo boli
Nie chcę walczyć o życie, które tak szybko się skończy

Wierzył, że odejdzie do Boga chciałabym by tak było
Ale jeśli Bóg istnieje, jest największym sadystą

dołączyć do nich?spocząć kilka stóp pod powierzchnią?
Jak oni skończyć swoją misję, osunąć się w przeszłość?

To wszystkie chwile połączone w jedną retrospekcję 
A każda z nich przypieczętowana moim grzechem

Niewywołana klisza zalega gdzieś w szufladzie
To spadek po czasie, gdy żyło nam się łatwiej
Papier nie mieszał w głowach, dzisiaj nowe rozdanie 
I każdy ma nadzieję, że w końcu pulę zgarnie
Wokół moda na sukces, ale bez szansy na sukces
Wokół moda na hajs, szansa tylko na burdel
Okoliczności trudne bynajmniej nie wyjątkowe
A renesans naszej wiary znowu przypłacamy zdrowiem
To chore, bo co dzień uczę życia się od podstaw
I codziennie zapominam , chyba długo to nie potrwa
Może w trumnie będę wyglądać lepiej niż za życia
Ale mam tylko jedno i chcę je kurwa wykorzystać
Zapomniane chwile zalegają głęboko w umysłach
To spadek po niewinnych latach naszego dzieciństwa
Ostatnia iskra korzystaj zanim wszystko zgaśnie
Bo wielu nie potrafi już nawet w lustro patrzeć
Kolejne front page story o upadku moralności
Kolejny konflikt, znowu ktoś burzy mosty...


Długopis




DŁUGOPIS-BROŃ ŚMIERCIONOŚNA




Mam zajebisty gadżet, lepszy niż te Bonda, 
nie jest to laser, choć broń ta, jest śmiercionośna,  
używam jej czasem, gdy tandety znieść nie można, 
Groźna jak bomba, w chuj mocna choć niepozorna,
Nie jest to bagnet, lecz ma w sobie coś z ostrza, 
na imię Parker, lecz nie zmieni się w pająka, 
Z kartką w parze, zrobi wszystko co zechcę, 
na psychice wyryje tatuaże, zwane piętnem, 
Nie pieprzę,bo gdy trzymam go pewnie, w ręce, 
zmieniam się w psychopatycznego mordercę, 
I wiedz że, byłabym w stanie wbić Ci to w szyję nawet, 
za te chujowe teksty, bez odzwierciedlenia na jawie, 
Bo poezja powstaje z głową na karku nie w chmurach, 
więc uważaj na swój długopis by nie zrobił cię w chuja,  Leave it




Mój długopis to rapier, z czarnym wkładem, 
do szczęścia potrzebny jest mu tylko papier, na patent, 
A wtedy nie ma zmiłuj bracie, wers sam się kładzie, 
żegnając łaków krzyża znakiem, jakby padli na mate, 
Bo to prawdziwe monstrum, jedyne w swoim rodzaju, 
nie znajdziesz go w kiosku, nie przeszukuj też bazarów, 
To raczej coś z kosmosu, wyrwane z rąk Yedaj 
mój długopis to szogun, a Twój to tylko kreda, 
Czy nie tak? Ja pisze czarno na białym ,papirusie, 
jak chcesz tak to zamień kredę na zaczarowany ołówek, 
U mnie długopis zmieni się w nóż rysujący po szkle, 
wydając pisk w decybelach aż bębenek Ci pierdolnie, 
To są fakty niewygodne z dozą czarnego humoru, 
co rażą prądem, gorzej jakby pierdolnął piorun, 
Mające na celu, tak naprawdę tylko rzecz jedną, 
by za rap się nie brali, Ci co ten rap kaleczą, elo.

piątek, 14 września 2012

THE RETURN OF THE DEVIl

nerwowo zatykasz uszy,lecz ten beat w kółko w nich bębni
nigdy się słów nie pozbędziesz to moje wieczne wersy
pierdoleni innowiercy witam cię kotle jak rzymianie Barabasza
kochają mnie tu  suko,a z tronu spierdala nawet szatan
Bóg osądza?nie ma prawa,słuchaj tutaj ja tylko rządze
palę innowierców jak blunty,dziś poznaj nową klątwe
stój tu,obok ,koło mnie ,Let this shit burn w ruch rewolwer
krew spływa po kotle, lubować się będą w tych słowach i bitach
kiedy nagram płytę,oszalają-powieszą ją zamiast krzyża
 jak Hitler na żydach-popełniam miliony nowych grzechów
okrucieństwo-,nie widzieli tego w poprzednim stuleciu
jestem Panią tego Hadesu spójrz !u podnóży śpi cerber
zagłusza cie skowyt trupów osłupia ze ścian spływająca czerwień
spowalnia serce miłośc bez wzajmności-największa kostucha
czarny żniwiarz już dawno połamał Aniołom pióra
pogrzebany tu Judasz,lecz zdrajca Boga nie umarł

więc słuchaj


Wracam na tron,(obserwuj!) Kanye nie kłamał
popełnisz błąd(innowierców!) spotka surowa kara
poznaj szatana!(wersów!) kurewską moc!
jakby ktoś kości ci łamał,to jebie jak prąd!










Poetycko pt 6 pod beat Everything everyday everywhere Fab'a

Skreśla siła ciężkości Twoje trzy metry nad niebo,
pchając w jądro ciemności nasze spragnione dusze,
kilka słów bezlitosnych, nie wejdą szpilki na Giewont,
i tak bardzo zazdrościsz ptakom lecącym kluczem.


Chciałbyś na pewno uciec, stracić grunt spod stóp,
być chociaż minutę oderwanym od własnej świadomości,
i może to głupie, ale też pragnełabym gdzieś pośród,
dni i nocy wyrzucić smutek jak Bruce Wszechmogący,
gdy ból nie jest nam obcy, bo w spadku dał Ikar,
tą dozę naiwności, że każdy może mieć skrzydła,
gdy płacz jest tak głośny, bo nie znosi psychika,
własnej bezsilności, gdy grawitacja musi wygrać,
człowiek nie Nimfa, chociaż też potrafi mówić,
ale piór szuka w używkach, najczęściej na marne,
gdy myśli że ma śmigła, zawsze zawodzą śruby,
i upragniony lot to wzwyżka tuż przed upadkiem,
ale nadal mamy szansę, żeby oszukać prawa fizyki,
jak Jackson Michael, założyć swoje magiczne buty,
bo mówiłabym nieprawdę, mówiąc że jedyne szczyty,
to kilka tych skał gdzieś, wiecznym lodem skutych.

Skreśla siła ciężkości Twoje trzy metry nad niebo,
pchając w jądro ciemności nasze spragnione dusze,
kilka słów bezlitosnych, nie wejdą szpilki na Giewont,
i tak bardzo zazdrościsz ptakom lecącym kluczem.

I trochę się duszę kiedy nad głowę dociera smog,
swobodnym ruchem, nie stawiając oporu jak my,
i tylko z każdym podmuchem leci z kąta w kąt,
siejąc po miastach zatrucie, toksyczną czarną myśl,
wiem czemu znicz, to symbol złudnej nadziei,
pokazuje, że da się w górę wyjść, tlący się płomień,
a gdy wieczkiem od świata drzwi go oddzielisz,
to chwilę walczy o sny, aż zgaśnie którymś wieczorem,
walczy każde z pokoleń o swój księżyc jak Armstrong,
żeby się zbliżyć do gwiazd, komet, odciąć pępowinę 
chociaż Ziemia jest domem, to trochę w nim ciasno,
lot, ale ze spadochronem, by wrócić w ręce matczyne,
zanim ujrzę światło, chciałabym ujrzeć z góry tunel,
choć nie wiem czy warto później upaść z wysoka,
bo jak szybowiec nad blok, sama chyba nie pofrunę,
ale podobno nierzadko unosi w górę patrzenie na pokaz.


Skreśla siła ciężkości Twoje trzy metry nad niebo,
pchając w jądro ciemności nasze spragnione dusze,
kilka słów bezlitosnych, nie wejdą szpilki na Giewont,
i tak bardzo zazdrościsz ptakom lecącym kluczem

poniedziałek, 10 września 2012


Pewnie trafię do diabłów bo szybko wale te setki 
choć od fanek wciąż i tak nie mogę się odpędzić 
na stole kreska która zmienia świat jak Tibia 
w bani zawieszka, świat swój,fuck to kodeina 
czas na postęp czy to sen czy zapić to bolsem
zabić? nonsens, teraz tylko proszę Cię o szept 
niedługo będzie tu mój kult w Polsce
a rap? wciągam jak koke przez pieniądze
zostanę alfonsem a rapgra to moja dziwka 
Jak laik,Kivka w kixach elo Vixa, why not? 
czas spojrzeć po ksywkach jak Tomb to pizda 
jak polski rap to wielkie lizanie po cipskach #Nekrofilia
Ja mam skillsy, styl, flow i tu jest to wyczyn 
chcesz ciszy? Pierdol się #SWAG JAK SKURWYSYN
Lick it,lick  kolejne wątpliwości zapijam wódką
na zmiane jest zdecydowanie za późno