Szukaj na tym blogu

wtorek, 22 stycznia 2013

Im so so Bout it,bout it


wczoraj znów się pożarłam z matką( X raz w tym tygodniu-pomijając fakt,że dopiero się zaczął) . Oczywiście jak zwykle poszło na mnie. Mianowicie wbijam do domu,po może..3 godzinach nieobecności? A tu co? No taaaaak..."tatuś" mojej siostry jak zwykle nie wrócił o godzinie 16 do domu(tej o której kończy) ,bo jak zwykle miał"nadgodziny" czyli nic innego jak zachlewanie się jak ostatnia szmata. Hue Hue. No i matka oczywiście obiecała mi,że go wypierdoli....Po licznych tekstach kierowanych do niego z jej strony w stylu :- No dobrze to na wypłatę się wyprowadzasz. Oczywiście dzień później zero tematu,znów teksty tego typu i cisza. Ale mniejsza. Poszłyśmy se z Olką do Matiego. Z inną Olką potem się spotkałam,ale to już inna kwestia,o której nie wspomne więcej. Siedzimy u Matiego. Gadamy i wgl,bo ciul się pochorował(przez ten spacer)No i chciałam pogadać zanim jutro(to znaczy dziś) pójdę do tego psychiatr,no bo rano byśmy się nie widzieli. No i wracam. Rozpinam psy...stawiam buty na ściereczce w przedpokoju,bo dywanik w praniu. Rozwiązuje buty..kucam..no i spoglądam na matke siedzącą jakieś 10 metrów pod oknem w kuchni. Pali papierosa. dym z papierosa,jak i zapach tytoniu czuć już na progu. Siedzi jakoś tak dziwnie...w tamtym momencie byłam niepewna...czy jest trzeźwa czy może coś....wypiła? Ubieram kapcie. Mijam Ami ,która plącze się pod nogami słowami: - oooooj Ami idz już.
Biorę miske,bo foka radośnie nakurwia densa przy misce z wodą ,która stoi na podłodze w kuchni,nieopodal przedpokoju. Śpiewa mi troche przy tym przeskakując z łapy na łape. Ją tez ignoruje. Nalewam jej i przyglądam się matce. Im bliżem jestem tym bardziej coś mi nie gra. Było po 21. A o tej godzinie przeważnie ogląda kablówkę. Niby nic w tym podejrzanego,że siedzi i Pali. Zawsze tam siedzi i pali. Tyle,że tym razem jakby obserwując mnie.Jakby na mnie czekała,bojąc się mojej reakcji. Ogarniam stół przy którym siedzi...Żadna butelka nie rzuca się w oczy. Mówie:
-a ty co?.Na co ona :
-Nic nic..co ty tak wcześnie? Rzucam jej pełne podejrzeń spojrzenie i atakuje(tak trochę przesadnym tonem) przy okazji robiąc sobie kanapkę:
- a co nie moge? przyjde późno -źle...za wcześnie teź źle... Chciałam chyba wywołać kłótnie..no bo kurwa mać obiecała,że pogadamy tak szczerze..i wgl. Jak zwykle się zawiodłam..Matka coś tam ,że nie nie nie o to kaman. Znów coś mi nie gra bo jest nader spokojna..jakby coś ukrywała. Żadnego tekstu w stylu: - co ty taka nerwowa. Albo : - o co ci chodzi? A wtedy wyjebałam bym wszystko co do niej mam. Bo nosi mnie w środku. Nagle słyszę babcie i maję z pokoju. Myśle, ej Maja zawsze koło Matki..co jest,że nie przybiegła mnie przywitać. Zostawiam chleb na desce i idę do pokoju,uchylam drzwi wychylajając się przez nie. No i Obraz jaki zastaje mocno odbiega od tego co wyobrażałam sobie przed oczami. Mianowicie Stół który stoi po prawej stronie przyozdobiony jest szklankami z czystą wódką,obok nich szklanki z zapitką..no a na stole dumnie ;od brzegu przy miejscu na Którym siedzi nie kto inny jak Ten Frajer' stoją 3 butelki. Wódka,i dwa bosmany. Rozglądam się jeszcze przez chwile i na stole dostrzegam jeszcze 2 butelki piwa. Nie czuje żadnych emocji(cisza przed burzą) Babcia uhuahana siedzi na kanapie...widać,że ma AŻ Za dobry humor. Zaciskam zęby. Maja siedzi na dywanie. Biedne nieczego nieświadome dziecko. Kurwa. Momentalnie,gdy w odległosci jakichś 2 metrów od niej,przy nóżce stołu dostrzegam charakterystyczną turkusową płócienną reklamówke w której moja matka nosi butelki na "wymiane" do sklepu,wypełnione po brzegi butelkami dosięga mnie cholerny gniew. Trzaskam drzwiami...ale o dziwo nie zmaykają się. Idę szybszym krokiem w strone matki(jak by się mogło zdawać) a tak naprawdę dokończyć kanapkę i rzucam:
-Pierdolona patologia. Na co matka nic nie mówi. Bo chyba wie,że źle zrobiła. Zaciskam nerwowo zęby...nie mogę utrzymać noża w ręku. Ściskam go i ściskam nerwowo. Matka wypuszcza powoli dym z ust coś tam mówi ,na co ja :
- nie odzywaj się do mnie. Na co ona zdziwiona ,ze o co chodzi i wgl ,no to jej odpowiadam:
- dobrze wiesz co zrobiłaś
- no co?-dalej rżnie głupa
- No wez kobieto nie wkurzaj mnie juz powiedziałam ci...Co mi obiecałaś? No co mi obiecałaś się pytam? I obracam się do niej. Złapała mnie tak kurwica,że mówie nie no pierdole nie idę do psychiatry jeżeli ktoś tu ma problem to nie jestem tym kimś ja. No ,ale mamuśka jak zawsze:
- oj przestań już..
- Co przestań kurwa? Miałaś go wypierdolić? Nie chlać? co ty odpierdalasz wogóle?- myślałam,że może sposób typu "potrząśnij to może zrozumie",który działa na "słabe jednostki" motywacyjnie.
- Oj zamknij się już. Z jednej strony ty a z drugiej on.
- nie no pewnie..przyjmij go napierdolonego do domu...Jak cudownie..bądzmy kurwa rodziną...- ironizuje i znów się odwracam
-uspokój się już... No i tu wkurwia mnie całkowicie,podziałała jak czerwona płachta na byka( Oh...praktycznie rzecz biorąc to jestem bykiem) eksplozja:
- Dlaczego jesteś takim pierdolonym tchórzem? Całe życie będziesz od tego uciekać?.... Nawet nie spojrzała . Odkładam ten nóż i idę do pokoju mijając całe towarzystwo. Znów ten podły nastrój..siadam na łózku. Słysze jak ten jebany robol mi dogaduje. On nie ma nawet wykształcenia.Najniższa klasa społeczna. Alkoholik...z Iq o dwa wyższym od małpy...zamykam oczy i widzę ciekawą scene. Wchodze jakgdyby nigdy nic do pokoju obok..biorę butelke z wódką i rozpierdalam mu nią ryj. Alkohol miesza się z krwią...odłamki szkła rozpryskują się po dywanie,na którym bawi się misiek. Slow Motion. Jego paskudny ryj zdobi teraz szkło. Potłuczoną butelką przecinam mu tętnice szyjną. Otwieram oczy. przejeżdzam sobie rękoma po włosach. próbuje nie słuchać tego śmiecia...ale jego głos doprowadza mnie do obłędu. Psy dobijają się do drzwi. Szczególnie Ami,którą kiedy mnie wkurza nazywam : pieprzonym trisomikiem no albo głupią cipą. Oczywiście działa to tylko kiedy mnie wkurza,albo kiedy odwali coś zabawnego. Ale spaślak chce mnie sprowokować dobiega mnie jego głos z zza ściany:
- chodz tu chodz tu pierdolona suko..chodz.Ironizując jakby chciał mnie koniecznie zezłościć i za wszelką cene udawać. Staram się nie reagować ale to dudni mi w uszach. Zaraz tam wyjdę i mu przypierdole..a chore wizualizację staną się realiami .No i ma cudowna mama jak to ona znów wbija mi gwódź do trumny:
-chodz Amiś...Maja chodz NASZA Amiś tu jest. Tylko nasza.  Furiat. Furiat..Furiat powtaarzam w myślach ,bo czuje ze zrobie coś głupiego. Czuje się jak na prochach,dziwne bo nic nie bralam. Wstaje gwałtownie ,otwieram drzwi. Wołam i Ami i Fokę. Przyłażą. Zamykam drzwi...znów moje położenie jest chujowe. przytulam obie naraz. Skulam się. Foka ma pysk na moim udzie. Obejmuje ją jedną ręką i mocno tule. Ami lezy na moim brzuchu....łzy spływają mi mimowolnie. Ta jebana bezradność znów mnie dobija. Chce wyjść...ale..robie krótkie podsumowanie. Wyjdę...wszystko jutro(dziś) obróci się przeciw mnie . Przypomniałam sobie słowa Pani Ewy " nie dawaj im argumentów i powodów" zostane....znów dostane pierdolca. I tak zle i tak zle. Olka ma kare.Mati oferuje nocleg i mówi ,że najlepiej jak do niego przyjdę ale zalezy odemnie. Mam plan iść do niego. pierdolić tego psychiatrę..zostać tam pare dni. Ale Pani Ewa jak zwykle mnie przekonała. To by było idiotyczne. Po posunięciu w przód ,czyli wyrzuceniu tabsów znów kilka kroków w tył. Zostałam. Siedząc do pozna na lapie. Do 10:30 spałam. A o 11 wychodziłyśmy...uszykowałam się w dwadzieścia minut. znów musiałam zrezygnować ze spaceru z moimi "córkami" ,dałam każdej buziaka i wyszłam obiecując im,że jak tylko przyjdę to idziemy na spacer. Szłyśmy po schodach w milczeniu. Na słuchawkach nowy Album Asap rocki'ego. ,No i Kendric Lamar- ADHD. ale tuz po zejsciu ,będąc jeszcze na podwórku mama zaczeła gadkę jakąś chuj wie o czym na co ja:
- Nie odzywaj się..wiesz co zrobiłaś. Na co ona żartobliwym tonem..znów udając ,że jest okay:
- ale ja sama do siebie mówie. Na co ja
-hyh...i to ja jestem wariat....
Gadała coś jeszcze po drodze. Uprzedziałam ją ,że wchodze sama. Byłyśmy już w poczekalni. Gadała coś tam,wręczając mi papier,który okazał się być "Epikryzą" z Tamtego posranego Dnia listopada. Matka daje jakieś dane w recepcji. Siedząc odemnie jakieś 5 metrów. Mają wifi,ale Mati ma zw na gadu gadu, w słuchawkach rozbrzmiewa "Goldie" Rock'iego. Na wszelki wypadek jedną słuchawke ściągam,co by słyszeć ewentualne zdania do mnie. no i czytam




                        Epikryza:




        "Pacjentka 16-letnia przywieziona przez zespół PG w obstawie policji z powodu zatrucia alkoholem etylowym oraz Acodinem [..] " już przy poczatku uśmiechnęłam się mimowolnie...przypominając sobie swój masakryczny stan i niekontrolowane wybuchy śmiechu. No i ACODINEM. z dużej.  Czytam dalej - " z relacji matki[..] wyszła około 16. Znaleziona O 24 u kolegi[...] zachowywała się bardzo agresywnie,pobudzona z zaburzeniami równowagi[,,] Nie wymiotowała. Twierdzi ,że połkneła około 15-30 tabletek acodinu oraz 3 medikinetu[...] co potwierdziło się w krótkim teście na obecność narkotyków[...] Po przyjęciu ogólnie w stanie dobrym,wydolna krążeniowo i oddechowo[..] W badaniu podmiotowym skóra z siniakami na kończynach górnych i dolnych. W IP założono cewnik,pobrano krew i mocz na badania toksykologiczne[...] Wypłukano żołądek. [...] Prawidłowa morfologia krwi obwodowej,prametry wydolności nerek i wątroby w normie. Nieznaczne obniżenie poziomu Magnezu.[...] w popłuczynach obecnośc Acodinu i Metylofenidatu .




Dalej jakieś wyniki badań Typu:


Masa ciała: 63 kg
wzrost : 168cm
RR 134/88
115/57 mmHg.



No i stanełam w czasie. W duchu wyzywając się od pierdolonej patolii. I myśląc po co mi to. I łapiąc lekkiego stresa. Matka poszła. Mana przedemną. Po niej wbijam. Ściągam płaszcz ,facet mnie wita słowami:
-Witam...Marto. Usmiecha się. Taki troche starszy. Gdzieś przy 40 roku życia. Z "poczciwym" zarostem mojego wujka Krzycha. rzadkich włosach do uszu...troche posiwiałych. Lekko łysiejący z charakterystycznym plackiem na głowie. W prostokątnych okularach. O takim przenikliwym spojrzeniu. Na co ja :
-dobry...Mówi:
-siadaj
No i siadam. Daję mu ten papier od mamy i nowo założoną kartę
. Looka. Pyta czy mama jest ze mną. Mówie,że nie no bo nie chciałam przy niej gadać. On,że jasne jasne,ale ze musi być zgoda na diagnoze opiekuna prawnego no i dzwonie do niej. Zamieniamy kilka zdań na temat mojego narkomaństwa. Ocen i samopoczucia.
Mówie jak jest. Mówie,że od grudnia nie.Że fakt miałam z tym problemy...ale na razie jest dobrze,że staram się a przedewszystkim nie chce tego robić. Chce z tym skończyć i tyle. Pytał o tamtą nocke. Mówi:
- To niezła impreza była co?Uśmiechamy się do siebie ,no i mówi:
- to powiedz jak to było. No i mówie,że kumpel miał urodziny..,że alkohol...w sumie nie chciałam tabsów..ale tak wyszło. 15. A dzień wcześniej uczyłam się na zbliżającą się olimpiade z biologii i łyknełam ten medikinet. Zajebiście się uczyło,ale nie wziełam pod uwage,że jeszcze jest w organizmie..po prostu wylecialo mi z glowy. I tu się zatrzymał i gadał o ocenach czy takim orłem jestem z bio. Na co ja,że:
- Nie orłem to raczej nie...po prostu lubię biologię i chemią i czasem nawet mi wychodzi
na co on do jakiej szkoły chodzę. No to mówie,że do pierwszej liceum na bio-chemicznym. Na co znów się uśmiechnął i pytał czy chce coś w kierunku medycyny. Na co ja ,że chciałabym byc weterynarzem.facet się uśmiechnął. Weszła mama . No i on do niej z tekstem co ją niepokoi w moim zachowaniu. Ja się uśmiechnełam w stylu " o zacznie się" i faktycznie. Pojechała jak to mama:
- no..jest opryskliwa....przeklina. źle się odnosi jest arogancka.i rozpierdalające:
- I coś jej się z głową robi. Facet pytał czy moja rodzine i o wojtka. podziękował i poszła. I mówi do mnie:
- Co nasłuchaliśmy się co Marta? ,że coś ci się z głową robi? . No i w brecht oboje. potem o Wojtku i o nich. No i troche emocjonalnie się zrobiło. Uroniłam trochę łez. powiedziałam,że naduzywa alkoholu i wgl,że wojtek to alkoholik.Powiedział,że mam ich olewać. Jak mi zle w domu to wychodzić. Do biblioteki czy znajomych.Znaleźć zajęcie. Zacisnąć żeby. Że zdolna ze mnie bestia,tylko ,że to taki trudny okres. Powiedział tez (dosładzał i chciał mnie dowartościować) ,że jestem inteligentna i jak będę chciała to sobie z tym poradzę. Powiedział,że nie jestem uzależniona ,ale podatna na takie substancje. I tak też wpisał. Powiedział,że kolejna wizyta nie będzie konieczna,ale jeżeli chce posłuchać jego rad i poszukać sposobu na radzenie sobie z tym to mogę przyjść. No i zajrejstrowalam się. Powiedział,że pogada z moją mamą..bo widocznie z nią jest coś nie Ok. Przybilismy sobie pione. Powiedział: głowa do góry. I wyszłam. Słuchawki na uszach...a na dworzu tak zimnnnnnno. Oh fuck..Potem z Funią i Ami.



















mam dość kurwa tych typów- płaczą nad rozlanym mlekiem
gustują w silikonie i plastiku....pierdolić tą tandete
pierdolony numer jeden,roznoszę wszystko w okół jak huragan
i wcale nie jest Ok-eej,czasem problem mnie przygniata
ziom nie mamy o czym gadać ,idę pierdolnę sobie kreskę(haj)
Dwadzieścia jeden gram- dziś ulotni się w tą przestrzeń
jestem jaka jestem, czasem życie to prawdziwa męka
frustrację przelewam na papier zamiast ze światem się żegnać
pętla na szyje-przestań, w tym świecie nie ma Doskonałych
zastanów się(teraz) Czy wszystkie wartości nie poumierały?
Im so so'bout it ('Bout it), alkohol i dragi-łatwo z tym przegiąć
bierzesz-przegrywasz ponoć-nie zajedziesz z tym daleko
do dziś słyszę echo pustych słów i niespełnionych obietnic
(gwóźdz do trumny) mijam jak powietrze tych co odeszli
i ziomuś wierz mi -nadzieja tutaj umiera jako ostatnia
ale ja nie jestem głupia ,a to nie moja matka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz