zmęczone oczy -wyrwane nocą z kamiennego snu
niby mam już dosyć-wzbiera krzyk,ale nie otworze ust
wiatr zaczyna w szyby tłuc,żrenice jak morze Czarne
widziały już sporo,dlatego przekrwione -strasznie
dziś ich nie zamknę,w uszy ciszy brzdęk wpadnie
usta-otwarte łapią tlen-ten dzwięk na siłę też stłamszę
"odezwij się skarbie"-znów doskwiera mi tęsknota
Nikogo poza mną nie ma -męczę się po nocach
chcesz to zobacz,żelazne łancuchy na moich dłoniach
dym ze skręta mnie znów dusi-trwa co nocna agonia
oczy zawieszone we wczoraj- oglądają senne historie
i mówisz ,że gdy obudzisz się rano-chcesz w nie spojrzeć
szczerze to wątpie,chociaż wiem,że chcesz mój głos usłyszeć
chociaż pragniesz wyrwać się stąd-poza pewne granice
ale i tak wolę tą ciszę-gdy noc całuje mnie chłodno
i gdy otula mnie mrok ,wolę szukać ciepła pod kołdrą
I zanim przyjdzie świt, spotkam się z każdym
mogę po ziemi iść, lub wśród morskich tafli,
patrzeć na błysk, najbardziej odległej gwiazdy,
chore myśli stłamsić-czuć się dobrze jak ty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz