Szukaj na tym blogu

wtorek, 1 maja 2012

Uaa pt2

wczoraj miałam napisać co mi się sniło..i najważniejsze: jadąc tramwajem usłyszałam..jakby znajomy głos...nigdy nie zgadniecie kto siedział...Lookam na Anitę...której wtedy aqrat nie było wtedy..na radka i w końcu na Matiego..:
-eey..-zaczynam szeptem. Looka na mnie..potem rozgląda się po tramwaju:
- przecież to Tereska jest-zatykam usta powstrzymując się od śmiechu. Uspokajam się wrzucam znudzoną mine i przyglądam jej się.Włosy blond..takie wypłowaiłe...jakby przesuszone..okulary ni to nerdy czy coś..ten zgaszony wyraz twarzy..ubrana w jakąś zieloną..niedokońca gustowną bluzkę..i 3/4 piaskowe rybaczki..plus jakieś mokasyny..Mati otwiera usta ze zdziwienia i jednocześnie podniecenia też szeptem:
-łoo kurwa..to ona
-jesteś pewien?-uśmiecham się,bo nie miał kto nam piwa kupić
- noo..czekaj..-porustujemy się,siedzimy a Mati:
- Te A Teresa z nami jedzie?-lekko spoglądamy na jej reakcje. Zaareagowała pomimo,że pierdoli z jakąs starszą siwawą babcią farmazony. Brechtamy znów lekko podkuleni:
-ja jebie...-nie mogę z brechtu,patrząc na nią uśmiech na mej twarzy mimowolnie się rysuje. Nawet Radzio skminił o co nam kaman..pomimo,że nie tłumaczyliśmy mu tego..tylko Anita jak zwykle nie wie o co kaman i strzela ten swój ryj.Ale..zlewam na nich. Uśmiecham się znacząco do Matiego:
-Myślisz,że nam kupi?
-taaa...szczególnie jak jej zajebałaś wódkę... Śmiejemy się:
- Eeey ale..to ona chciała,żebyśmy wzieli. Unosze brwi uśmiechając się:
- Śledzimy ją?-pyta
- ee tam jebać to. Ona wysiada. My jedziemy dalej. Wczoraj sniło mi się,że ćpam w szkole.
Było już potwornie gorąco,jakoże angelika poniekąd ma powiązanie z dragami..gadałam z nią o "acodinowej fazie" i chciała iść z nami chlać to też w tym uczestniczyła. Akcja toczy się na parterze szkoły. Angelika włazi na legalu jak to ona. Przybijamy sobie sztame z woźnym,on pilnuje drzwi,bo akurat długa przerwa. Stoję ja Mati no i ona. Wyciąga z podnieconym uśmiechem(jak u Kaczmara haha) 3 paczki Aco..dochodzi j radzio i Magda.:
-dawajcie do Kibla-proponuję bo nie jestem na tyle uzależniona co by ćpać odrazu
-jebać to-nie przystaję na moją propozycję i rozdziela opakowania. Wyciągają Tabsy. Dyżur ma Pani Rdzanek..jestesmy do niej tyłem..oni wyciągają tabsy na parapet a ja lookam przez ramię..A Pani uważnie nas obserwuję. Stoi jeszcze z nią P. Sidorowicz no i ostatnimi czasy nauczycielka która mnie meag wkurwia czyli Babka od niemieckiego Pawłowicz. Uważnie nas obserwują..aż rdzankowa podbija z rzesztą "shoutkeep'erów" i zabierają nam tabsy. Mati się szarpie jak i reszta,a ja stoję udając osobę trzecią. Paczki zostają im zabrane a do mnie wystawia ręke z tym swoim uśmieche. Oddaje bo co mam kurwa robić,wiedząc,że będe mieć przejebne z debilnym pytaniem:
-a ten..mogę chociaż dwie tabletki na kaszel?-Fizyczka przytakuję tylko głową i wyciska z blistra dwie wprost na moją dłoń,która wygląda na jakąś pokłutą. Łykam je. Znikamy przez okno. Uciekamy przez kraty. Jestem na fazie po 2 tabsach. Super. Mam moce jak spiderman. Idziemy obstawiać więcej aptek. Jesteśmy gdzieś na Bartoszewie. Zamieszkaliśmy gdzieś,pojawia się Olka,która ma ze mną pokój..Jestem naćpana..tu jest jak na pustyni,pocę się szukając sklepu gdzie kupie picie..stare kamieniczki z czerwonej..zakużonej i obdrapanej przez piasek cegły,która ma barwę wypłowiałego brązu. O małych okiennkach i solidnych drewnianych drzwiach,każde wejście uprzedzone dwoma schodkami o tragicznym stanie.Jest Tu Pusto..ani jednego człowieka. Jakiś kościół w stylu romańskim przesłania mi widok rozkładu autobusów..oddalony o jakieś 50m. wkurwiam się. ale wkurwiam się jeszcze bardziej kiedy mijam kolejny malutki sklepik w którym nie ma nic do picia..i mija mnie kolejny autobus. A przecież obiecałam ,że wróce do domu. Olka mi macha..znika..zapada noc nie zdązyłam na autobus i tu sen się kończy. Dzisiejszy też był przyjebany. Miałam dziś jechać na głebokie..troche piwa znajomi ,pies i woda. Palące słońce..może mnie zlapie?ale cóż byliśmy umówieni na 10..ale odwołałam to..więc wracając do snu..spotykam się z Bartkiem. Ma dla mnie troche marychuany,którą sprzedajemy na tabsy:
-dziś dostawa w aptece-ekscytuję się a ja nie wiem o którą chodzi.Czuję się jakby robiła coś nielegalnego.wchodzimy do apteki..B kupuje tussidex(cieszę się bo dawno go nie brałam a to mój ulubiony shit). Wyciąga i dzieli tabsy. Jest ciemno...poczekalnia jest opuszczona i przypomina brudne dworce z lat 90,na której kumulowali się bezdomni,alkoholicy no i ćpuni.Nagle ktoś nas przykminia zabiera(?) tabsy ..i zbaiera Bartka bo jego siostra tu jest. Jego siostra to moja sąsiadka Kaśka,któa jest ciut patologiczna..ma 19 lat i 2 dzieci,które pewnie będą całe życie kraść i stać pod bramą jak ich ojciec,który na dodatek handluje jakimś chujowym ziołęm. Zabiera go na jakąs sale. Ja uciekam pod jego namową ..kitram się obserwując wszystko przez okno. On wyrzuca mi tabsy które zbieram również z wilgotnej trawy..niektóre porozwalane..ale nie przeszkadza mi to.zbieram je skrupulatnie przy okazji licząc..76..Kaśka na mnie looka..ale macha ręką i równocześnie z tym jak przewróciła oczami znikneła gdzieś. Bartek wychodzi przez okno. Uciekamy do jakiejś piwnicy gdzie jest całkiem ciemno. Budzi mnie matka..która drze ryja..bo pakuję się..bo przecież dziś wyjeżdzają...lookam na fona sprawdzając czy nie usnełam z kimś pisząc..no i godzina:
8:28. Wdycham jednocześnie przez usta wyszeptując: kurwa. Matka na mnie looka,poirytowana moim przekleństwem:
-wstawaj już z psem idz!
-czego drzesz tego ryja..
-już 8 jest czas wstawać..pakuje sie dalej..a wojtuś siedzi na swoim lapie i puszcza biesiadną muzyke,myśląc,że maniure to bawi. Nic bradziej mylnego jest tym znudzona bo idzie do mnie..nawala mnie po włosach ciesząc się,żeby wstała.Ulegam..przewracam się w jej strone:
-co jest dzieciaku?. Uśmiecha się waląc rękoma obok mojej głowy. Mój zmulony wzrok w końcu ją odstrasza i idzie napierdalać wojtka. Siadam...na 10 jestem umówiona przecież..przeciągam sie leniwie siedząc na skrawku łóżka..szybko przestając bo rozkurwia mi brzuch na dole. Jęknełam z bólu automatycznie uciskając obiema rękami dolną część brzucha. Moje usta zacisneły się po tym jak znów wyszeptałam kurwa.zwinełam się i opadłam znów na łózko.Macam się ręką próbując zlokalizować ból..Podbrzusze..jak przy okresie..ale ten ból jest jakiś inny. Wiem kiedy boli mnie brzuch od okresu a kiedy nie..zresztą to nie pora. Wypiłam wczoraj 5 piw..bo po powrocie do domu buchnełm bratu 2 bosmany w butelce..na lepszy sen..co by nie musieć myśleć o tym wszystkim. Wstaje..zbiera mi się na rzyga. Wlekę się mijając matke która patrzy na mnie z wtf obserwując każdy mój kolejny krok.Grymas zmieniam na znudzoną mine,co by nie pytała co mi jest. Kurwa czuję się jakby coś ze mnie spływało..a spływając jebitnie boli i cetralnie czyściło mi brzuch. Lecę do toalety..nachylam się na kiblem myśląc,że może zwymiotuję. Dziś nie mam jakoś ochoty na porannego rzyga,nie wkładam więc palców..Wracm do pokoju znó czując jak ten syf ze mnie spływa. Przeszło...kurwa czyżby dxm właśnie skraplał się z moich narządów?mhym..niewykluczone. Kładąc się mam jedną myśl: To jebane gówno to już chyba przeszłość. Na myśl na smak tabsów..jego strukturę czy to chujowe uczucie w żołądku zaczyna mnie jebitnie mdlić. Brr robię ustami. Wbija mi foka,zdegustowana moją poranną pobudką. Kładzie sie obok,tuląc się troche do mojego boku znów mnie obserwując. Ziewam,pies wciąż mi się przygląda. Mam nadzieję przysnąc ale nic z tego. Idę,myję zęby..pisze esa Bartkowi ,że sory nie dam rady.Przepłukuje twarz na ocucenie i siadam na kompa. Ale idę się zająć czymś pożytecznym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz