Szukaj na tym blogu

sobota, 17 marca 2012

Fuck this/Ive failed

Ey Impreza imprezą...Ale zjebałam konkurs z Bio. ; o. 16/30. Byłam pewna,że poszło LEPIEJ. ale cóż mhym. Niewyspanie wzieło górę. Ale...?ale nie żałuję imprezy. Było fajnie..Spałam tylko 2 h...ale może opowiem od początku.Tak więc pojechałam tym 21:13. po jakichś 20 min jestem już na jasnej. Idę. Idę wjeżdzam w okolicę Struga dzwonie na domofon i wbijam. Pierwsze piętro,schody mijam bez przeszkód.Wchodzę do domu Pauuli. Gdzie impreza już trwa. Flaash, Zastanawiam się kto odpowiada za Efekty.Podoba mi się to,panuję półmrok,rozświetlany przez"dyskotekowe światła"-Które Tomek (ten co z kaśką jest) ogarnął.Ściągam płaszcz ogarniając osoby...Jest mi duszno. Uderzenie gorąca mi nie służy. Zwłaszcza po 4 kawach...które nie wiem czy nie mają związku z moim bólem głowy,...bo śladowymi ilościami krwi w nosie napewno. Uśmiecham się ogarniając wszystkich:...Maaagda(L..nie z majowego..)..emo kaśka...Nie znam...nie znam...Sugar...Tomek małolat...kaśka i tomek,...Sosnowski...Nie znam..Nie znam...Fałek...Paty...mhym..Maaareczek...Michał..Luukas..i jeszcze jakieś 2 osoby których nie znam. Walić to Whiskey się leje...czuję się jak w skinsach. Okupujemy Salon. Magda rzuca się na mnie prawie powalając mnie na Kanapę:
-ZGAAADNIJCIE KTO PRZYSZEDŁ!- śmieję się,krzycząc-zgaduję,że już jest wcięta. Też brechtam. Wstaję i idę po piwo do lodówki...Lechy...lechy...bosmany...O jest i desperados. W kuchni jasno. Byłam raptem 2 minuty w salonie..a już mnie razi...Damn. Tomek(ten młodszy odemnie) wymija mnie przy lodówce i też wyciąga piwo.Nie zwracam na niego uwagi..idę znów na heavy Party. Leci jakiś Dubstep..połączony z Heavy meatalem. Nie mój klimat. Siaadam na sofie i popijam piwo. Magda szaleję w okół...Wita mnie i Paula. Anyway to 19,a nie 18....ale mniejsza. Krzyczymy do siebie w odległości pół metra:
-FAJNIE,ŻE PRZYSZŁAŚ!
-CO?
-FAJNIE ZE PRZYSZLAŚ!
-CO?-śmieje się macha ręką w stylu mniejsza.Puszczają coś konkretniejszego z serii tych grubych nut co wkurwiają sąsiadów. Remix Simon says-pharoahe monh'a na podkręconych bassach. Balkon jest otwarty ,bo co chwilę większość leci na szluga.Puka starszy dziad...już chyba od dość dawna,bo kiedy w końcu solenizanta idzie do toalety i widzi dragąje drzwi otwierając widzi nieźle wpienionego dziadka,drze coś ryj. Dochodzę gdzieś tak po 3 minutach ogarniając gdzie jest Paula. Stare..okulary..wypłowiała szara koszula na krótki z kieszonkami i chuj wie czym Wąs z serii tych zżółkłych od palenia fajek..i łysina na głowie...Aż mnie cofa na myśl,że kiedy drze ten ryj może oddać trochę płynów ustrojowych NA NAS.Brr..Gestykuluje zbulwersowany pierdoląc coś czego nie mogę zrozumieć..pierdoli coś żeby ściszyć,.chyba..bo o co innego miałby się spinać?patrzymy na siebie z Paulą po czym ona nie zwracając uwagii na dziadzia pyta:
-rozumiesz coś?
-nie -śmiejemy się. Nagle podlatuje Magda rzuca w niego papierem toaletowym krzycząc:
-wypchaj się!. Paula zamyka szybko drzwi.Brechtam fchuj. Magda to zawsze krejzol..ale teraz przegieła...tak szybko jak się pojawiła znika...Znów w wir imprezy. Śmiejąc się wracam.Dopijam piwo. Lecę po drugie piwo. Małolat już nawalony...Nie zwracam na niego uwagi. znów otwieram piwo i siadam...bo leci jakaś smętna nuta. Dosiada się Magda i pijemy na spółe piwo. Zgrzana,bo lata w kółko zaczyna coś pieprzyć o tym dziadku. Żebyśmy mu odwalili jakiś numer. Śmieje się,ale nie odpowiadam,bo to by w sumie było głupie. Ale w sumie te głupie rzeczy najafjniej się wspomina. Biorę szklankę danielsa od Kaśki..podczas gdy małolat wali z butelki. Wszyscy patrząc na niego w stylu:kto tu go kurwa wpuścił...Idzie na balkon...chwiejnym krokiem...biorę łyk unosząc brwi,pewna,że zrobi coś debilnego. Wrzucam szyderczy uśmiech. Rzyg przez Balkon..Tomek(od kaśki) nie wytrzymuję razem z Mareczkiem biorą go za chabety i do widzenia,wyjebali go na wycieraczkę zamykając na zamek. Jestem pewna,że się dobijał..ale spasował. Brechtamy z tej szybkiej akcji, Paula nieogarnia o co kaman bo przynosiła szklanki do wódy. Ścisza na moment:
- Temu Panu już podziękujemy. Impreza trwa zbliża się 24. Dziad dał se chyba spokój. Wódki nie piłam..ze względu na Konkurs biologiczny,który na mnie ciąży. Magda pyta czemu nie pije wódy..po raz setny..i po raz setny jej odpowiadam:
- Bo mam konkurs!.
-Aha-odpowiada jakby rozumiejąc...ale chyba niedokońca..bo do końca wieczoru mnie pyta o to samo.Paula pokazuje nam mieszkanie,zamykając pokój starych.Na ścianie u sb ma "pochłaniacz" złej energi(?) ...dla mnie to wygląda jak zwykłe bezsensowne coś..a dokładniej kręgi nałożone na siebie..zaczynało się od czerwonego aż do niebieskiego w samym środku. Magda trzyma szklankę z wódką..ogarnia myśli...myśli...Patrzę na nią i ja ogarniam co siedzi jej w głowie...Przestaje na nią zwracać uwagę. Gadamy z Paulą o kolorze ścian,(ciepło różowe) mówi,że był to spontan bo kiedyś chciałabyć księżniczką. śmiejemy się..ale śmiech przerywa Magda:
- Kurwa ja już wiem co to jest!...Jeb...szklanka poleciała w pochłaniacz....Unoszę brwi:
-Magda...
- Nie nie ja posprzątam!- Kaleczy ręce,a Paula wciąz nie ogarnia co zrobiła. haha w końcu uśmiechając się odsuwa Magda mówiąc:
-jezu Magda..zostaw,..idz do salonu ja posprzątam
-Ale ja bym trafiła!
- Tak tak Magda..wiemy to wiemy to. Zabieram ją do salonu. Paula przynosi plastykowe kubki. Magda jest już ujebana..Balkon jest otwarty. Wpada na nagenialny pomysł"
- PATRZ! NAKURWIAM SALTO PRZEZ BALKON!
-odejbało ci?
ale nie,..ona chce i koniec..zamykamy okno balkonowe na co ona:
- szyba to nie problem...ja znam karate! chodziłam kiedyś! na serio. Obezwładniam ją na kanpe...trzymając.W Tym czasie emo kaśka traci siły..Wariowała..skakała i tańczyła..tym razem siada obok. Wyciąga foliową torebeczkę...White powder...mhym. Looka na mnie:
- Chcesz troche?padasz widzę...Uśmiecha się jakby zachęcająco
-nie dzięki
-wiesz wgl co to?. Usypuje już kreskę jakąs kartą.
- wieem..ale jakoś nie mam ochoty
-czemu?
(wnioskuję,że to koka,bo jest starzy są bogaci)
- mam jutro konkurs..nie chce mieć kokainowego zjazdu...ale dzięki za chęci.Trafiam
- to nie.
 Nie mam ochoty na to patrzeć...więc szukam wzrokowo Magdy...geeeez..Nie ma jej...Okno Balkonowe całe..Ulga..szukam u Pauli w pokoju,...Pudło...w Toalecie Pali się światło:
-Magda?
-csooo?
-co ty tam robisz?
-kąpiel..
-Co?!
- no kąpiel..
-pojebało cie?
-nie..no czemu?
-wpuść mnie.,.
-po co? też chcesz..?
- nie chce,...nie będziesz tu się kąpać
- będę!
- Magda..
-nie!
idę po Paulę uznając ,że to bez sensu. Rozmowa przebiega krótko..słysząc pytanie: Magda wyjdz,odpowiada nie : nie. Paula ma to gdzieś:
-dobra niech se weżmie te kąpiel,daj jej potem ręcznik. Zastosowuje więc Manipulacje:
-Ey Magda to wpuść mnie..dam ci ręcznik. Udaję się bo mnie wpuszcza....do wanny wrzuca wszystko..proszek do prania..wybielacz..mydło..płyn ...nawet papier toaletowy...Unoszę brwi...nie wiem co powiedzieć...sprawdzam ręką tempretarure wody..lodowata:
-Maaagda..dolej se ciepłej... Oj nie ona wie lepiej ona nie chce tak jest dobrze...Facepalm...obserwuję ją i czuje się jak z idiotką..siadam na brzegu patrząc na jej poczynania..buszuje Pauli w szafkach wrzucając kolejno...nawet domestosa dolała...w końcu wchodzi jedną nogą.próbuje ją powstrzymać..ale moje reakcje są opóżnione...Nogawka spodni..jest całkiem mokra. Wyskakuje z niej jak poparzona:
- Kurwa zimna!
- a nie mówiłam? chyba już nie chcsz się kąpać?
- nie...
Daję sobie spokój. wychodzę..mam nadzieję,że to posprząta.Idę trochę poszaleć..Kurwa w końcu to impreza. Magda lata z kuchni do łazienki..olewam to..aż widzę ją z puszką pomidorów...:
-Magda?! nie słychać mnie więc idę za nią....
-kurwa co ty robisz?łapie ją za ramie..zawartość wanny przypomina zupę...doslownie:
-Zupę!....otwiera puszkę i wrzuca zawartość...Reakcja Pauli mnie rozwala:
-aj tam zostaw ją i tak będe musiała sprzątać...Nie mogę po prostu nie mogę...jak z dzieciakiem. ciągne ją znów do imprezowni..ręce walą jej curry...Jeezu...zajeła się sobą.. Sugar to większy ćpun odemnie jara w dzień w dzień maryśkę(z tego co Paula mówiła)...ale nie wiem kto Miał trawę. Chuj korzystam z okazji...jaram jednego blunta...dusi jak cholera....Nie wiem czy to przez alko..ale...kurwa...Czuję się bezwładnie..Siedzę na kanapie..nie chce mi się ruszać..uśmiecham się...jak debil...wstałabym..ale jakby nie mogła../w sumie to nie chce..przyjemnie mi się nic nie robi.. Zbliża się już 3. Emo Kaśka ma jeszcze fazę..dzwoni do ojca żeby po nią przyjechał bo źle się czuję..i tak też robi...zwija się..a za nią Sugar,za nim Fałek Kaśka z Tomkiem..jednak wciąż jest tłoczno. i Magda pada..siedzę po lewej str kanapy..trochę bliżej oparcia niż środką..jakiś metr przestrzeni. Korzysta i Magda.wpierdala mi się głową na kolana..wiercąc niemiłosiernie...Nie mm siły jej nawet zepchnąc,nogi oparła o oparcie..śmiesznie musimy wyglądać:
-Maaagda...
-cso..?
-gnieciesz mnie do kurwy..
- i cso?
-niewygodnie mi..
-trudno..
-ey...
-niee
-zejdz
-niee
i Tak przez 15 min..wierci się..aż się przyzwyczaiłam i nogi mi ścierpły...Wstaję..ożywiona..nie mam siły jej postrzymać. Dopija wszystkie drinki,.,.lub wylewa je na dywan..lata w kółko i opierdala trzodę..mam ochotę zamknąć oczy. Zamykam ale nie mogę usnąć. Mhym. W końcu luuuzuje..i robi najlepsze podsumowanie wieczoru..Zznaczę,że Magda ma brązową ławę z kawałkiem szkła na środku...Magdzie to nie przeszkdza:
- Dawaj zakurwimy densa...! wciąż nie mam siły. bawi mnie to. Magda zaczyna tańczyć..schodzi nisko...przechylając się do tyłu..wiem,że zaliczy glebe. Już brechtam. I tak też się dzieje.,.przechyla się do tyłu. Pada na plecy wciąż w rozkroku a za nią ława..z której odpada nózka. Nie mogę z brechtu jak i większość która ją obserwowała...Jeezu..jestem pewan,że nie wstanie..Przemagam się i wstaję..Nie jest aż tak źle chociaż czuję się zjarana. Pomagam jej..a ona nie..jeszcze raz i wgl...Impreza trwa...Magda zapodaje mi 2 tematy do napisania tektsów,które uważam za udanę....w końcu nie ogarniam już czasoprzestrzeni...jakoś przed 7 ląduje znów na kanapie..Magda znów śpi mi na kolanach, Walę na to..padam na pysk..o 9 budzi mnie nie kto inny jak Pani ożywiona,szarpie mnie za ramiona...oczy mnie bolą:
- Coooo...?-pytam z wtf bo jestem pewna ze upłyneło jakieś 15 min
-WSTAWAJ! WSTAWAJ TY MASZ KONKURS!- siedzi na mnie wciąż szarpiąc. Panikuję. zrzucam ją.:
-kurwa która jest godzina! biologiczka mnie zabije!- to pewne...pewnie dzwoniła by z częstotliwością 4 połączenia na minute,Paula się budzi..:
-dziewiąta dopiero... Odetchnęłam z ulgą...Trochę pomagam jej sprzątać. Magda wciąż ma fazę..też mi pomaga. Paula ziewa:
-zooostaw ogarnę..idzcie do domu
-nie no pomogę ci po 10 mam autobus.... O 10:15 wychodzę. Magda uparła się ,że nie nie ona mnie odprowadzi..Co kolwiek...Wychodzimy...pierwsze schody..nie wiem ile ich było z 10?
jeb.. potknęłam się i nie zdążyłam złapać barierki..kurwa mać ..a Magda na mnie.,.Brechta jak pojeb a ja czuję,że zajebiście będzie się wstawało:
-JESZCZE RAZ JESZCZE RAZ!... no tak jest nawalona więc nie czuje bólu..cuuudnie. Wstaję..skaczę na sprawnej nodze na góre:
- Paula do chuja weż te wariatkę bo jak ze mną do autobusu wsiądzie to przesada będzie.Magda w końcu ulega na propozyjcę:
-Magdzia chodz pomożesz mi posprzątać. I idę..Jadę tym 20 po...2 przystanki póżniej wsiada jakaś babcia,...siedzę przy oknie..kurwa zamulam. Pierdoli coś o truskawkach..na kolanach mam książkę od Bio..z pierwszej klasy..nawiązuje rozmowe a ja tylko przytakuje...pierdoli coś o genetycznych modyfikacjach..a ja usypiam..kurwa usypiam..ale Babcia mnie budzi:
-a na którym ty wysiadasz? zaraz rodła będzie. Panikuję znów. Wstaję i idę do wyjścia,..j jeden przystanek..uff dziękuje kobiecie i po 3 minutach jestem. Olka się do mnie dodzwniała..miała mnie obudzić informuje ją ,że żyje i idę się ogarnąć...przebieram się..myję zęby,co by nie waliło odemnie ani alko ani marychuaną...Jestem przed tą 11:15...ale biologiczka ma w dupie punktualność i wychodzimy o 25..mhym...Czuję się fatalnie.,..kuleję lekko co jest powodem jej ciągłych pytań..olewam to. Klaudia z którą poszłam na konkurs jest fchuj pewna siebie (z wiedzy) chociaż siedzi cicho,gdy biologiczka zadaje nam multum pytań...omijając to ,że weszła po drodzę do sklepu z torebkami obyło się bez zbęnych przerw...W sumie to uczyłam się tak byle by to przeczytać..coś zapamiętać. Test był łatwy..jak to stwierdziła Bio...W sumie myślałam,że się dostaniemy ale im więcej czasu mijało..tym bardziej w to wątpiłam..hyh. i Zabrakło mi jakichś 3 pktów co by być w finale. Pani chyba nie była zła,uśmiechała się tylko mówiąc:
- no taak...jak ty miałaś napisać to dobrze jak spałaś tylko 2 godziny?
przewróciłam oczami...poszłam potem do olki na kawę. Po 17 w domu padłam na pysk i położyłam się spać...pospałam 2 h..obudziła mnie maniura..o 19:30 poszlam z fokim..smsowałam z olką do 2...i jeszcze ten pajac wojtuś podłączył sobie tel..u mnie w kontakcie..niebieskie światło nakurwiało mi po oczach..co rusz się wierciłam i budziałam..po 4 się przebudziłam..kiedy to wstał do pracy.,..Spałam do 8:40..trza było wstać na konkurs z Pl...i to jest najzajebistsza ironia tego roku..Nie uczyłam się o Lechoniu...licząc na łut szczęścia w pytaniach zamkniętych...kurwa staliśmy przy jakichś miskach losując pytania...na które pełnym zdaniem musieliśmy odpowiedzieć...Ey dałam radę..3/...na nie wiem ile..ale reszcie poszło gorzej z naszego zespołu..Mieli wyciek...Pani Michalak była w Jury..nie zgodziła się,że jakaś tam klasa od nich ma mieć 1-wsze bo kurwa recytowali w słowo w słowo. Tak więc Marta-dziecko szczęścia zajmuje pierwsze z "indywidulanych" a ,my drugie jako grupa, Pani Michalak podsumowała mnie w tramawaju" Tuzimkowa nieoszlifowany diament" haha.- Niech to będzie nasza tajemnica co do okoliczności ; D..przespałam resztę dnia...a dziś wstałam wypoczęta o 8...Hyh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz