Szukaj na tym blogu

niedziela, 25 marca 2012

I po weekendzie

Kurwa...dni a raczej czas zapierdalają nieubłaganie...nic nie zdążyłam zrobić..poza codziennymi czynnościami typu obijanie się,pies,teksty,czasem telewizja,smsy czy komp, Hah. 24 h to dla mnie za mało..nie wiem może za późno wstaję?....w smie dziś wstałam o 11.czyli jakby 10...Wyszłam z fokim i zaraz nakurwiam na gegre o psach Dingo. Bo mamy przygotować coś o Australii. Lubie psy Dingo. Wgl lubię Australię. Jest wykurwista. Mam zamiar tam pojechać po studiach weterynaryjnych na praktyki chociażby. Lubie kangury,palące słońce,czyste powietrze i związek z naturą. Angielski to nie problem...Jest łatwy a w dodatku jak już tam pojadę to go podszlifuję. Anyway..od kiedy jaram ..bo w tym miechu jarałam mj dość często robie się jebitnie leniwa. Dawniej..czyli chociażby w Lutym,który był pojebanym miesiącem jakoś jeszcze to było. Poza jebaną chandrą chociaż zaglądałam do zeszytów nawet ze 2 razy byłam na siłowni...Fakt faktem aktualnie mam okres,ale to mnie nie usprawiedliwia. Do czego zmierzam? Cóż wczoraj Anita i Mati wyciągali mnie na rower po 16. O 15 spotykałam się z Magdą na obskoczenie kilku aptek w poszukiwaniu Thioacodinu czy tej Neozoariny?(nie pamiętam czy tak to było) Przypał byłby iść do tej samej apteki co w czwartek. So..zdecydowałyśmy obskoczyć inne..chociaż dość nie daleko, Wyruszyłyśmy na aptekowe centrum. Czyli mniej więcej drogę między galaxy a kaskadą. Dobry wynik 5 paczek antidolu i jedna Thioco  w jakieś 15 minut. Po jednej w każdej aptece.Jeden problem: Paracetamol. Dla mnie to nie problem...ale tłumaczenie Magdzie robienia ekstrakcji wodnej to prawdziwa udręka:
- Oj bierzesz rozpuszczasz je..potem wsadzasz do lodówki
-oj ja nie umiem
-no weź debila z siebie nie rób...
- No seryjnie..ja coś zjebie..jak ja nawet kresek z amfy usypać dobrze nie umiem. Śmieję się:
-może ja mam to zrobić u siebie w domu kurwa?-unoszę brwi i dalej ciągne:
- mama zapyta co to a ja ,że wapno na wzmocnienie kości no nie?.wciąż brechtam:
- Dobre. ale możemy iść do mnie..po prostu..starych nie ma. Mama będzie dziś później. Lookam na zegarek,15:23 :
- Noo dobra,wyorbimy się do 16?
- to ja ciebie pytam?
- myśle,że tak. Kupuję bilet,zapominając,że nie mam legitymy wsiadamy w 11 i ruszamy na pomorzany. Zadupie nad zadupiem. Mijając kilka bloków i w końcu pokonując schody jesteśmy u Magdy:
- to co mam przygotować?
-przezroczyste naczynie,garnek w którym zagotuj wodę
-robi się. Woda się gotuje a ja wyciągam tabsy,60 tabsów wygląda fajnie,układam swoje imię. haha:
- Ey bejb gotuję się.
-wrzuć. Wrzucamy,zmiejszam gaz ,mieszam delikatnie. po rozpuszczeniu wyłączam wlewam do naczynia:
- i co tera?
- wsadzamy do lodówki czekając aż opadnie. Już 45 po
-Ey Magda ja zawijam lecę na rower
-oks to jakby co będę dzwonić.
-Pa. Wychodzę. Wracam również tramwajem. Zdązam. Wyciągamy rowery. nie obyło się bez komplikacji...coś tam u Mateigo haczyło. Mniejsza. Mieliśmy jechać na Bartoszewo..na lajcie "spacerkiem" bo mam kurwa okres i me możliwości są ograniczone...ale oczywiście Anita z każdej górki wciąż pedałuje jak debil...nie licząc się z tym,że może jakiś ktoś nagle wyskoczy jej i albo jebnie w drzewo albo w tego kogoś bo nie wyhamuje.Mniejsza. Moje tempo jest ograniczone jak i ogar anity ale to też sobie podaruję bo nikt nie chce się kłócić . Ale już z nimi nie jadę bo działają mi na nerwy...Dupsko mnie boli..i jajnik w którego oberwałam kierownicą po tym jak wjechała we mnie Anita bo "gwałtownie" zahamowałam na ulicy..przed słupkiem...Był to oczywiście zły pomysł znów robić błąd by z okresem wyruszyć na rower.ale trudno.Ściąga mi się program..bo oczywiście nie mam Word'a bo mi kurwa nie potrzebny.Idę naprawiać swego rupiecia laptopa,którego daże uwielbieniem. hah bardziej niż notebook'a. Kocham te jego zacine w najlepszych momentach na YT. i Białą do niczego nie pasującą klawiature. No sory może do utrzymania harmoni z grantowym i czarnym...W dodatku wojtuś kupił sobie też lapa za 700 zł,bo już się chwalił...rozpracowywał go wpierdalając 2 kebaby pod rząd. haha. aż mi się jeść odechciewa. Maniura popierdala po dywanie robią "Pff" ustami lub "mamamamamama" co mnie bawi,przy okazji lubi ciągnąc mnie za nogawki albo molestować fokę. Ponadto ogar magdy znów rozjebał mnie kiedy to mieliśmy przerwę w parku gałczyńskiego. siedzę na karuzeli,oni na huśtawkach dzwoni:
- No co jest?
-ee bo problem mam, mama niedługo wraca a to tam se stoi
- to weż filtry od kawy i to przefiltruj
-ale jak?
+no normalnie filtrami od kawy
- no ale..
- oj powiedz mi jak to wygląda?
-no...takie białe jest,.
-ale jak latte wygląda?
- ..o kawe ci chodzi?
- ...no tak czy ty wiesz jak latte wygląda?
-no..-nie słyszę w jej głosie przekonania
-napewno?
- no tsa..takie 3 warststwowe na przykład
- dobra to to na dole to paracetamol i reszta zbędnych tego się pozbywamy przecedzaj aż to usuniesz
-ale..ja nie umiem
- ja nie  przyjadę
- no daaawaj na 19...
- niee
- schowam to powiem,ze to twoje
-nie...odezwe się jeszcze potem
- no dobra. Brechtam bo jak można nie umieć użyć filtrów do kawy. Nie pojechałam do niej. Siedziałam na esach do pierwszej.Czuję się jakaś nie wyspana..ale mniejsza. Idę działać z nauką...w piątek mam konkurs z Ang Naaaa słonecznym mamy przynieść kartki,że wracamy sami więc chyba pójdę do Pauli ; DD Odezwę się póżniej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz